piątek, 16 czerwca 2017

Rozdział III

Hej wszystkim! Żyję, nie umarłam! XD Po czterech miechach,
wreszcie się odzywam z nowym rozdziałem!
Dedykuję go Scheyly :)
Dzięki kobito, za kopnięcie mnie w zadek
i nakłonienie do napisania tego czegoś XD
Dziękuję też mojemu szanownemu Słownikowi, za korektę :DDD
Miłego czytania i do następnego!
(wybaczcie, ale nie wiem kiedy to nadejdzie XD)

  Razem z Kastielem posprzątaliśmy cały ten bałagan po imprezie. Zmęczona usiadłam na kanapie.
Nawet nie wiem, kiedy mi się przysnęło. Obudziłam się w pokoju Kastiela. Oczywiście ta ruda małpa leżała jak gdyby nic koło mnie i sobie spała. Próbowałam go obudzić i się dowiedzieć co ja tu robię, ale jedyne co mi powiedział to to, że zasnęłam, po czym zaniósł mnie do siebie, ale nie chciało mu się potem nigdzie iść, więc położył się obok mnie. Postanowiłam wstać i pójść do siebie do domu. Cicho wyszłam z mieszkania chłopaka i weszłam do swojego. Uszykowałam ciuchy na przebranie i poszłam wziąć prysznic. Zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się. Za jakiś czas usłyszałam wołanie Kastiela, które dochodziło z balkonu. Wpuściłam go do środka i zrobiłam nam śniadanie. Zjedliśmy, po czym postanowiliśmy pójść na spacer z naszymi psami. Poszliśmy do parku, wypuściliśmy psy, aby sobie pobiegały, a ja z Kastielem rozmawialiśmy. Za godzinę miały przyjść po mnie dziewczyny, by razem pójść na zakupy. Posiedziałam jeszcze chwilę z Kastielem, a po jakimś czasie poszliśmy z powrotem do domu. Zajęłam się psem, po czym wzięłam pieniądze na zakupy. Dziewczyny jak na zawołanie zadzwoniły do drzwi. Dołączyłam do dziewczyn i poszłyśmy w stronę sklepu.
- Za tydzień początek roku szkolnego, a ja nawet nie mam sukienki - pożaliła się Rozalia.
- Ja też nie mam - powiedziałam.
- A ty do której będziesz chodziła klasy? - spytała Kate.
- Do 2A, a wy do której chodzicie? - zapytałam.
- Czyli to ty jesteś ta nowa z wymiany - powiedziała z uśmiechem Kate.
- Też chodzimy do tej klasy - powiedziała radośnie Rozalia.
- To chodźmy czegoś dla nas poszukać - oznajmiłam z uśmiechem.
  Wchodziłyśmy do każdego sklepu po kolei w poszukiwaniu pięknej sukienki dla mnie i Rozalii.
- Dziewczyny, poczekajcie na mnie! - usłyszeliśmy głos Rozalii za naszymi plecami. - Ja już nie nadążam!
- Zostało nam jeszcze kilka sklepów, a muszę poszukać tę sukienkę! - wydarłam się do dziewczyny.
  Ja z Kate biegałyśmy jak szalone po całym centrum handlowym został tylko jeden sklep.Mam nadzieję że będzie tam to czego szukam.
- Ta jest piękna i jeszcze mój rozmiar! - powiedziałam radośnie.
  Przymierzyłam sukienkę, która idealnie na mnie leży. Nareszcie znalazłam! Ale szkoda że we wszystkich sklepach już byliśmy... Te centrum handlowe jest dla nas za małe. Po jakimś czasie postanowiłyśmy poszukać Rozalii. Znalazłyśmy ją po 15 minutach. Siedziała w kawiarni rozmawiając. Podeszłam z Kate do towarzystwa Rozy.
- O, nareszcie jesteście - powiedziała radośnie.
  Zanim się obejrzałam, pewien niebieskowłosy chłopak do mnie podszedł i mnie przytulił. Chłopak nosił różowe soczewki.
- Ten tutaj to Alexy - wskazała na chłopaka.
- Miło mi, Alice - przywitałam się.
- On tak z każdym - powiedziała Rozalia, kiedy Alexy nadal mnie przytulał.
- Znalazłyśmy sukienkę dla mnie, a ty jakąś znalazłaś? - spytałam Rozę.
- Tak - rzekła pokazując nam swoją kreację.
  Ja z Alexy'm poszłam zamówić dla nas i Rozalii po kebabie, a dla Kate tortillę. Wzięliśmy soczek wieloowocowy do picia. Na zamówienie czekaliśmy 15 minut. Dobre kebaby tutaj są. Zjedliśmy i zbieraliśmy się już do domu. Wyszliśmy z centrum handlowego. Pożegnałam się z Kate i Rozalią. Razem z Alexy'm poszliśmy razem. Chłopak mieszka niedaleko mojego bloku. Dowiedziałam się, że chłopak jest gejem, a szkoda... I ma jeszcze brata bliźniaka Armina. Chłopak odprowadził mnie do drzwi wejściowych od mojego bloku. Przytulił mnie na pożegnanie i poszedł mówiąc do zobaczenia i uśmiechając się.

***

  Wróciłam już do domu z zakupów. Było super, nareszcie jest ktoś, kto potrafi tak szybko chodzić jak ja. Razem z Kate znalazłyśmy idealną sukienkę w sam raz dla mnie. Wróciłam po 23, ale co takiego. Ciekawe gdzie jest Lucas i Angel. Idę do pokoju brata, w końcu jeszcze tam nie byłam.
  Weszłam, a moim oczom ukazał się szaro-biały pokój. Naprzeciwko drzwi miał okno. Po prawej stronie stało wielkie, wygodne łóżko. Naprzeciwko niego stał plazmowy telewizor, a nad nim regał, na którym były różne gry. Pod telewizorem postawiony był Xbox. Przy drzwiach po prawej stronie były drzwi prowadzące do łazienki, a po lewej do garderoby. Obok drzwi do garderoby stało biurko, a na nim postawiony laptop mojego brata i lampka. Też miał ramki na zdjęcia. Do biurka było dostawione krzesło, takie samo co ja mam, obydwoje mamy czarne. Oglądałam pokój, gdy nagle do pokoju wszedł mój starszy brat.
- Siema młoda - powiedział z uśmiechem.
- Siema, widzę, że już jesteś - powiedziałam z uśmiechem.
- Dzięki, a ty gdzie się szwendasz - uśmiechnął się szczerze.
- Byłam na zakupach z koleżankami i kolegą - powiedziałam z zadziornym uśmiechem.
- A, to rozumiem - powiedział. - Ja byłem u Madlen i Victora na kawie.
- Spoczko, ja idę poszukać Angel - powiedziałam.
  Moja suczka leżała na balkonie. Przywitałam się z sunią i dolałam jej wody do miski w moim pokoju, po czym położyłam jej przed nosem, na balkonie. Usłyszałam wołanie mojego imienia, znajomego głosu. Za mną był Kastiel.
- Siema Alice - powiedział z zadziornym uśmiechem.
- Cześć Kas, co robisz jutro? - spytałam chłopaka z uśmiechem.
- A co mi proponujesz? - zapytał z uśmiechem.
- Wpadnij jutro do mnie - powiedziałam.
- Będę o 14 - odpowiedział.
- Ok - powiedziałam.
  Pożegnałam się z Kassim i poszłam do środka. Udałam się do łazienki wziąć prysznic, po czym podążyłam do łóżka. Wzięłam swój laptop z biurka. Miałam wiele wiadomości od dawnych znajomych z Australii. Odpisałam wszystkim znajomym i popisałam z kumplem Adrienem do 4 nad ranem. Umówiliśmy się, że przyjedzie do mnie w odwiedziny na kilka dni w ferie.

***

  O godzinie 10 byłam już na nogach. Poszłam się ogarnąć wzięłam szybki prysznic ubrałam koszulę, dziurawe dżinsy i do tego czarne trampki. Zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki.
- Chodź na śniadanie - usłyszałam głos mojego brata spod moich drzwi.
  Poszłam do kuchni. Mój brat już wszystko uszykował; zrobił dla nas obojga kanapki.
- Wiesz przypadkiem kiedy w końcu przyjdą moje gitary - spytałam brata.
- A co ja wróżka? Miały być dzisiaj, to będą - zaśmiał się chłopak.
  Po chwili zjedliśmy wszystkie kanapki. Ułożyłam naczynie do zmywarki i poszłam do siebie. Po jakimś czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ucieszona biegiem ruszyłam do drzwi, a moim oczom ukazał się kurier.
- Nareszcie - powiedziałam z uśmiechem podpisując dokumenty.
- Wiesz co, jak mogłaś? - powiedział wnerwiony Lucas.
- Czemu leżysz na podłodze?! Ty lepiej zanieś mój wzmacniacz do gitary elektrycznej, a nie się ociągasz! - powiedziałam.
- Wpadłaś na mnie jak szalona, gdy biegłaś otworzyć drzwi!! - wykrzyknął.

***

  Wzięłam moje gitary, a o pomoc z wzmacniaczem musiałam poprosić brata. Po czym oboje zanieśliśmy sprzęt do mojego pokoju. Chłopak chciał posłuchać, jak gram na gitarze w zamian za te targania, na co oczywiście się zgodziłam i zagrałam to, co chciał na elektrycznej gitarze. Mój brat bardzo lubi słuchać jak gram, a przy okazji śpiewam. Lubiłam to jak się wczuwał i razem śpiewaliśmy.

***

  Usłyszałam kolejny  dzwonek do drzwi, tym razem uważałam, żeby nie wpaść znowu przy otwieraniu drzwi na brata. Za drzwiami był zaproszony prze ze mnie Kastiel.
- No to chodźmy na tę próbę - powiedział chłopak.
- Jaką próbę? - zdziwiłam się.
- Mojego zespołu, a jaką? - odpowiedział z zadziornym uśmiechem.
  Wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę budynku o nazwie Liceum Słodki Amoris.
- Czemu jesteśmy w szkole? - spytałam.
- W piwnicy jest próba - odpowiedział.
  Weszliśmy do budynku. Kastiel doprowadził mnie do schodów. Zeszliśmy prowadzącymi drzwiami.
- No nareszcie jesteście - powiedział białowłosy chłopak.
- No to zaczynamy tę próbę - oznajmił Kas.
  Obydwoje spojrzeli w kierunku perkusji, przy której siedział brunet o niebieskich oczach. Czy ja gdzieś już go nie widziałam? A tak to musi być brat Alexy'ego, Armin. Kastiel podszedł do niego. Chłopak tylko grał na konsoli i nie reagował, więc Kas zabrał mu ją. Chłopak zdenerwował się na czerwonowłosego.
- Kastiel!!!!!! - krzyknął oburzony. - Przez ciebie będę musiał zaczynać od nowa!!!
- Dasz radę, teraz zaczynamy próbę. Poznaj Alice, śpiewa i gra na gitarze elektrycznej.
- Część, jestem Armin - powiedział aż czerwony chłopak.
- Miło mi - uśmiechnęłam się.
- Dobrze Alice, zaśpiewasz nam coś? - spytał Lysander.
  Zaśpiewałam kawałek David Guetta - Titanium.
- Super śpiewasz - powiedział zachwycony Armin.
- Przepięknie śpiewasz i do tego czysto - pochwalił mnie Lysander.
- Dziękuję - powiedziałam radośnie, a Kastiel tylko się uśmiechnął.
  Usiadłam na podłodze i przysługiwałam się jak Lysander szukał czegoś w swoim notatniku. Po chwili pokazał mi jakąś piosenkę i powiedział, że możemy zaśpiewać tą piosenkę razem jako duet. Lysander zaczął śpiewać, a chłopacy dołączyli graniem. Ja tylko ze zdumieniem ich słuchałam.
- Ładne to - powiedziałam.
- Dziękuję - Lysander przyjaźnie się do mnie uśmiechnął.
  Później śpiewaliśmy razem, wygłupialiśmy się i nawet nie zauważyliśmy, że zrobiło się późno i zaraz nas tu zamkną. Wzięliśmy swoje rzeczy i biegiem ruszyliśmy do wyjścia. Udało nam się wyjść. Kastiel gdzieś polazł z Lysandrem, a ja zostałam sama z Arminem, który postanowił mnie odprowadzić. Super mi się z nim rozmawiało i bardzo go polubiłam. Nie chciałam by tak daleko szedł sam, więc go zaprosiłam do siebie. Pokazałam mu mieszkanie, po czym chłopak zauważył Xbox'a i chciał pograć. Zostawiłam go u mnie w pokoju, żeby włączył nam jakąś grę, a ja poszłam zrobić nam popcorn.
  Gdy wróciłam do pokoju, zauważyłam że Armin włączył Guitar Hero na konsoli. Czekał, aż wrócę. W tej grze nie ma ze mną szans. Oboje dawaliśmy czadu, ale to ja wygrałam. Chłopak był zły, że przegrał. Odwrócił się plecami do mnie i udawał, że ma focha, ale po chwili zapytał, czy zagramy w coś innego. Graliśmy jeszcze w różne gry, ale tym razem w jednym zespole i szło nam super. Graliśmy tak kilka godzin. Przyniosłam Arminowi materac, a on go napompował. Poszliśmy po kolei do łazienki i poszliśmy spać.

***

  Nad ranem co chwile ktoś dzwonił na telefon do Armina. Pewnie się o niego martwią. Po jakimś czasie zauważyłam połączenie od Alexy'ego, więc oddzwoniłam do niego. Był zmartwiony, że brata nie ma i mi się pytał, czy wiem gdzie on jest. Opowiedziałam mu o wszystkim, co się wydarzyło po próbie. Chłopak poczuł ulgę, że bratu nic nie jest. Alexy postanowił do nas przyjść. Podałam mu adres. Niedługo później było słychać dzwonek do drzwi. Wpuściłam chłopaka i zaprowadziłam go do Armina. Chłopak jeszcze spał i nie zamierzał szybko wstawać. Poszłam razem z Alexy'm do kuchni, by zrobić nam śniadanie. Wpadł mi pomysł na obudzenie Armina. Z niebieskowłosym oblaliśmy go zimną wodą. Od razu, kiedy wstał, był zły, ale to już nie mój problem. Razem z Alexy'm zaczęliśmy się śmiać z chłopaka. Dałam mu jakieś rzeczy brata, by się przebrał i poszliśmy na śniadanie.

sobota, 25 lutego 2017

Rozdział II

Cześć wam przepraszam że tak długo 
nie wstawiłam rozdziału, ale nie miałam weny.
Zapraszam was serdecznie do czytania,
komentarze też są mile widziane :)


  Spojrzałam na chłopaka. Miał on czerwone włosy sięgające do ramion i szare oczy. Patrzył na mnie ze złością i lekkim zdziwieniem ocierając głowę. Ubrany był w czerwoną koszulkę ze znanym zespołem rockowym, czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie. On także mi się przyglądał dopóki nie przerwał nam psiak chłopaka, który się na mnie rzucił i zaczął wylizywać moją twarz.
- Dosyć, dosyć! - zaczęłam krzyczeć śmiejąc się jednocześnie.
- Haha! - chłopak nie mógł ze śmiechu, ale gdy się uspokoił, wziął psa z mojej twarzy.
- Fajnego masz psa - zaśmiałam się.
- W końcu jest mój - uśmiechnął się.
  Wypadła mi paczka papierosów z kieszeni kurtki, a chłopak zdziwiony ją podniósł.
- To ty palisz? - spytał zszokowany chłopak.
- No pale, a co w tym takiego dziwnego - oznajmiłam. - Może chcesz jednego?
- Jeszcze pytanie, oczywiście że chcę, dawaj - powiedział z uśmiechem na twarzy wyciągając rękę po papierosa.
- Masz - dałam mu jednego, po czym sama sobie wzięłam.
- Rzadko się zdarza, że taka dziewczyna jak ty wiedziałaby co to papierosy, a tym bardziej paliła - uśmiechnął się łobuzersko chłopak.
- Jestem Alice - dałam mu rękę na przywitanie.
- Kastiel - podał mi swoją z zadziornym uśmiechem.
  Paliliśmy jeszcze przez jakiś czas, wiele przy tym rozmawiając. Dowiedziałam się o nim bardzo dużo rzeczy. Jest on w moim wieku, też gra na gitarze i ma nawet swój zespół. Dobrze nam się rozmawiało. Nie zauważyliśmy, że zrobiło się już późno i ciemno.
- Zrobiło się późno, lepiej już pójdziemy z Angel - powiedziałam.
- Gdzie się tak śpieszysz? - spytał chłopak z szyderczym uśmiechem. - Pójdziesz z nami do sklepu.
- Ok, dobra to chodź - oświadczyłam z uśmiechem.
  Ruszyliśmy w stronę sklepu monopolowego. Ja pilnowałam psów, gdy Kastiel wszedł do środka, ale ktoś na mnie wpadł.
- Hej, przepraszam, że na ciebie wpadłam - powiedziała. - Jestem Kate - dopowiedziała dziewczyna wyciągając do mnie rękę.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Ja jestem Alice - podałam jej rękę.
  Rozmawialiśmy, zapełniając czas, kiedy Kas siedział w sklepie, takie tam ploteczki... Nawet nie wiem, kiedy chłopak wyszedł ze sklepu z kilkoma pełnymi reklamówkami alkoholu i chipsów, chyba robi imprezę. Oczywiście musiał nam przerwać i się wtrącić.
- Siema Kate - przywitał dziewczynę.
- Cześć Kas. Podobno cię wywalili z domu - zaśmiała się szatynka.
- Tja... Właśnie robię imprezę na ochrzczenie nowego lokum. Przyjdziesz? - spytał.
- Chętnie, wyślij mi adres. Wiesz może gdzie jest Lysiu ? Znowu się zgubił ... - posmutniała dziewczyna.
- A kto to jest ten cały Lysiu ? - spytałam.
- Lysander to mój najlepszy przyjaciel, a Kate chłopak.
- Na pewno się znajdzie - próbowałam pocieszyć dziewczynę.
- Martwię się o niego - powiedziała smutna i przytuliła mnie.
- Trzeba mu kupić GPS - odezwał się Kas.
- Zostawię was i pójdę go poszukać...
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytałam.
- Dzięki ale... ty nie wiesz jak on wygląda... ale dziękuje, że chcesz mi pomóc.
- Ja go poszukam z tobą - powiedział czerwonowłosy.
- Pa Alice - powiedziała oddalająca się Kate, a za nią Kastiel.

***

  Doszliśmy z Angel do naszego bloku w jakieś 15 minut. Weszłyśmy po schodach na górę do mieszkania, a następnie poszłyśmy do kuchni. Na lodówce wisiała przylepiona karteczka od mojego brata, że nie będzie go dzisiaj i wróci jutro wieczorem. Poszłam do swojego pokoju. Postanowiłam poczytać jakąś książkę. Wzięłam ,,Jumper'' i porwałam się w trans czytania do chwili, gdy przerwała mi moja sunia.
- Angel!!!! - krzyknęłam, a ta jak tornado przebiegła mój pokój i zaczęła szczekać jak szalona na balkonie.
  Zastanawiając się o co chodzi, wstałam i poszłam za nią na balkon. Nie mogłam uwierzyć, kto koło mnie mieszka. Był to palący papierosa Kastiel.
- Podzieliłbyś się, a nie - uśmiechnęłam się do niego.
- Alice!? - spojrzał na mnie jak by zobaczył ducha.
- Siema Kas - przywitałam go z uśmiechem.
- A ciebie co tu cię przywiało? - zapytał.
- Wiatr - uśmiechnęłam się.
- No co ty? - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie no, przeprowadziłam się tu dzisiaj ze swoim starszym bratem, a ty?
- Ja też niedawno się tu przeprowadziłem, ale ja na szczęście mieszkam sam. Wcześniej mieszkałem z rodzicami w domu jednorodzinnym, ale mnie wywalili, bo ich zdaniem robiłem za dużo imprez i hałasu. Teraz mam spokój, a jak już rozmawiamy, to może wpadniesz jutro na imprezę? - zapytał chłopak.
- A wpadnę - powiedziałam. - O której jest impreza?
- O 19, ale możesz przyjść wcześniej - powiedział z zalotnym uśmiechem.
- Okey, to do jutra - powiedziałam uśmiechając się do niego i poszłam w stronę swojego pokoju.
  Ułożyłam książkę z powrotem na regał. Zrobiło się już trochę późno, a ja byłam trochę zmęczona, może dlatego, że było po 1 w nocy... Postanowiłam wziąć krótkie czarne spodenki i białą koszulkę do spania. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż, uszykowałam sobie ręcznik oraz związałam włosy w koka, po czym wzięłam prysznic. Zmęczona poczłapałam do łóżka i zasnęłam.

****

  Obudziłam się niespodziewanie o godzinie 8. Wstałam i poszłam się ogarnąć do łazienki. Wzięłam z szafy cienką bluzkę bez rękawów, do tego krótkie spodenki oraz jedne z moich ulubionych sportowych butów. Wzięłam również Angel. Przypięłam jej smycz. Ubrałam strój i wyszłam z domu na mały jogging do parku z sunią. Chciałam też z powrotem pobiegnąć do sklepu po zakupy. Z tymi zakupami pobiegłam z powrotem do mieszkania. Mam jeszcze trochę czasu do imprezy, a dokładniej 2 godziny. Angel została na balkonie, a ja poszłam po moją prostownicę, którą zostawiłam w szafie. Wyprostowałam sobie włosy i poszłam do łazienki. Wyjęłam z kosmetyczki potrzebne przybory do makijażu. Zrobiłam lekki makijaż i gotowa wyszłam z łazienki, po czym poszłam do garderoby po jakąś sukienkę. Wybrałam czarną, rozkloszowaną kreację z koronką i wyciętymi plecami. Nalałam wodę i nałożyłam jedzenie Angel do misek. Było jeszcze 30 minut do imprezy, ale postanowiłam przyjść wcześniej, więc gotowa wyszłam. Zakluczyłam mieszkanie i delikatnie zapukałam do drzwi obok.
- O jesteś - powiedział chłopak otwierając mi drzwi.
- Cześć Kastiel - przywitałam go radośnie, po czym weszłam do środka.
- Choć, pokażę ci całe mieszkanie - powiedział chłopak.
  Staliśmy na początku korytarza. Ściany miały biały kolor, a podłoga była z jasnego drewna. Przy drzwiach wisiał wieszak, na którym powiesiłam swoją kurtkę. Razem z chłopakiem poszliśmy do jego pokoju. Ściany były koloru szarego, pomieszanego z czarnym. Miał, tak jak ja, naprzeciwko drzwi wejściowych okno balkonowe. Koło wejścia do pokoju po prawej stronie znajdowały się drzwi, które prowadzą do garderoby chłopaka. Po lewej stronie od wejścia miał powieszoną gitarę elektryczną. Pomiędzy gitarą, a wielkim plakatem z jakąś dziewczyną, na którym było pełno dziur od lotek, wisiał plazmowy telewizor, a pod nim była czarna komódka. Nad telewizorem była półka, na której były filmy. Naprzeciwko plakatu stało ogromne łózko, na którym zmieściłyby się jakieś 3 osoby. Koło łózka znajdowały się biurko, na którym leżał laptop i lampka. Następnym pomieszczeniem do którego zaprowadził mnie chłopak była kuchnia połączona z salonem. Po prawej stronie od wejścia był salon, a po lewej kuchnia, która była w kolorach biało-czarnych i szarych płytkach. W kuchni, po lewej stronie, znajdowała się ogromna, biała lodówka, a koło niej i nad nią było pełno szafek. W jednej z szafek był zlew. Koło blatów był piekarnik, nad którym znajdował się okap, i zmywarka. Na środku stał stół z 6 krzesłami. Za stołem mieściło się okno. W salonie natomiast znajdowała się w rogu rozkładana kanapa narożnikowa, koło której stał stolik, naprzeciwko którego wisiał ogromny telewizor. W salonie przeważały kolory szary i biały. Nad narożnikiem znajdowało się okno. W pokoju gościnnym stało łóżko, a naprzeciwko drzwi widniało okno. Po prawej stronie były prowadzące do toalety drzwi. Chłopak ma ładnie urządzone mieszkanie. Rozmawialiśmy przez jakiś czas dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Moim oczom ukazał się chłopak o białych włosach oraz dwukolorowych oczach. Jedno oko było koloru szmaragdowego, a drugie złote. Ma na sobie ubrania dość nietypowe, wiktoriańskiego stylu.
- Witaj, jestem Lysander - oznajmił chłopak, po czym ucałował moją dłoń.
- Cześć, Alice, miło mi - powiedziałam zarumieniona.
  Kilka minut temu nie powiedziałabym, że istnieją jeszcze dżentelmeni. Powiedziałabym, że już wyginęli, jednak się myliłam. Rozmawiałam chwilę z chłopakami. Dowiedziałam się, że Kastiel z Lysandrem mają swój zespół. Lysander komponuje i śpiewa, a Kastiel gra na gitarze elektrycznej. Jest to właśnie ten sam chłopak, którego szukała Kate. Chłopak jest roztrzepany, ale to tak jak ja. Często gubi swój notatnik, w którym zapisuje teksty piosenek i różne inne ważne rzeczy. Bardzo go polubiłam, czuję, że możemy się zaprzyjaźnić.
- Gdzie masz Rozalię i Lea? - spytał Kastiel.
- Zaraz przyjdą - odpowiedział Lysander.
  Jak na zawołanie ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Była to piękna dziewczyna o długich białych włosach. Ma złote oczy. Jest ubrana w cudowną czarną sukienkę, a na nogach ma czarne szpilki. Ma na imię Rozalia, w skrócie Roza. Towarzyszył jej chłopak o czarnych włosach, jak się okazało, jest to starszy brat Lysandra. "Leigh" lecz wszyscy mówią do niego Leo. Białowłosa jest dziewczyną Lea. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęli się wszyscy schodzić. Po chwili zobaczyłam Kate przy barze. Chciałam podejść, ale zauważyłam Kate na parkiecie z Lysandrem. To jest nie możliwe, czy ja mam jakieś zwidy? - pytałam sama siebie. Ktoś znienacka próbował mnie przestraszyć był to oczywiście Kastiel.
- Ej, słuchaj, czy ja mam jakieś deja vu? - spytałam.
- Możliwe - zaśmiał się.
- Widzę dwie Kate!!! - krzyknęłam.
- Jest tylko jedna Kate - powiedział z uśmiechem.
  Chłopak kazał mi iść za sobą do baru.
- Cześć Cassi, przedstawiam ci Alice - powiedział.
- Cześć - przywitała się.
  Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Wzięliśmy wódkę i chwilę piliśmy.
- Idziemy zapalić za bloki? - spytał chłopak.
- No oczywiście, że tak - oznajmiłam z uśmiechem.
  Zostawiliśmy dziewczynę i wyszliśmy za bloki, a tu słychać jakieś dziwne odgłosy. Podeszliśmy bliżej i ujrzałam Dake'a z mojej klasy w Australii i dziewczynę o rudych włosach...
- Dakota?! - zaczęłam się tarzać ze śmiechu.
- Iris?! - zdziwił się chłopak, po czym też się zaczął tarzać ze śmiechu.
  Obydwoje podskoczyli, gdy nas zobaczyli. Zawstydzona dziewczyna schowała się i ubrała swoje rzeczy, a Dake się tylko patrzył to na mnie, to na Kastiela. Zadowolony i oczywiście śmiał się z dziewczyny.
- Cześć Kas - powiedziała cała czerwona i zawstydzona.
  Kastiel nic jej nie odpowiedział, tylko się śmiał.
- Siema piękna - uśmiechnął się Dakota. - Choć, odwalmy się od tych debili i pójdźmy do kina.
- Spadaj Dake!!! A debilem to tu jesteś ty! - krzyknęłam.
  Dake pociągnął mnie za rękę, a Kastiel zareagował i dał mu z liścia, po czym kopnął go w klejnoty.
Chłopak tarzał się z bólu.
- I dobrze ci tak!!! - krzyknęłam.
- Zobaczysz, pożałujesz, że go wybrałaś a nie mnie!!! - krzyknął blondyn.
- Dziękuję ci Kastiel - wyszeptałam mu do ucha przytulając się do chłopaka.
  Zostawiliśmy go samego na ziemi. Dziewczyna już zdążyła uciec.Weszliśmy z powrotem do mieszkania chłopaka. Jak gdyby nigdy nic chłopak pociągnął mnie na parkiet. Tańczyliśmy do wolnej piosenki. Wyszłam z pokoju chłopaka, chciałam pójść już do domu, a po drodze spotkałam Lysandra z Kate, którzy mnie zatrzymali.
- A ty gdzie? - powiedziała dziewczyna.
- Idę do domu - odpowiedziałam.
- Po śniadaniu - powiedziała Kate, pociągając mnie do mieszkania.
- Alice, pójdziesz obudzić Rozalię i Leo w pokoju obok Kastiela?
  Zapukałam do drzwi, nikt nie odpowiadał. Weszłam, a oni jeszcze spali.
- Pobudka - krzyknęłam.
- Już, już, wstajemy - powiedział zaspany Leo.
- Lysander zrobił śniadanie.
- Zaraz dojdziemy tam do was - powiedziała Roza. - Ali poczekaj, może chcesz iść ze mną i Kate na zakupy? - spytała dziewczyna.
- Pewnie, chętnie pójdę z wami na zakupy, kocham zakupy - powiedziałam z błyskiem w oku.
- Tylko uważaj na Kate, przesadza na zakupach, nie zdziw się, jak nie nadążysz - oznajmiła Rozalia.
  Wyszłam z szerokim uśmiechem na twarzy. Dołączyłam do reszty w jadalni i usiadłam między Kate a Kasem. Na śniadanie Lysander zrobił dla nas kanapki. Wszyscy zaczęli już jeść, nie czekając na Rozalie i Leo, którzy po kilku minutach do nas dołączyli.
- No nareszcie raczyliście przyjść - krzyknęła Kate.
  Oboje się przysiedli do stołu koło Lysandra. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę.
- O której chcecie iść na zakupy? - spytałam.
- Może tak po 14 - powiedziała Roza.
- Alice, ty też idziesz z nami? - zapytała szatynka.
- Tak idzie, zaprosiłam ją - oznajmiła z uśmiechem białowłosa.
  Po chwili wszyscy już zjedliśmy i posprzątaliśmy po sobie.
- No to my już pójdziemy - powiedziała Roza.
- My też już się zbieramy - oznajmił Lysander.
  Pożegnaliśmy się wszyscy po czym zostałam sama z Kastielem. Zostałam jeszcze chwilę z nim i pomogłam mu posprzątać.
- Fajnie, że zostałaś mi pomóc - powiedział z uśmiechem. - Ja idę się wykąpać, jak chcesz, możesz iść ze mną - dopowiedział po chwili z zalotnym uśmiechem.

niedziela, 11 grudnia 2016

Rozdział I

- Alice, jedziemy! - brat zawołał mnie z dołu.
  Przypięłam smycz do różowej obroży Angel, mojej suczki rasy husky. Właśnie zaczynał się nowy etap w naszym życiu. Od zawsze chciałam wyjechać do innego kraju i w końcu dostałam się na wymianę międzyszkolną. Razem z bratem jedziemy na rok do Paryża. Żegnaj Australio! Mieszkanie w bloku może i nie jest moim marzeniem, zważając na to, że całe życie mieszkałam w domu jednorodzinnym. Czeka mnie długi lot samolotem... Mam nadzieję, że pozwolą mi zapalić.
  Wzięłam walizkę i wyszłam z pokoju. W połowie schodów, z niewiadomego mi powodu Angel wypchnęła mi bagaż z ręki, a on z hukiem spadł na podłogę, a ubrania i inne rzeczy, które spakowałam, teraz rozwalały się na ziemi. Jeden z moich ulubionych staników nawet wylądował na głowie Luca. Psina zbiegła energicznie na dół i usiadła przy wejściu do salonu patrząc na mnie wzrokiem wyrażającym jednocześnie złość i rozbawienie.
- To podobno miał być anioł... - powiedział szatyn zdejmując koronkową bieliznę z twarzy. - Ale ma niezłego cela.
- Moja krew - zaśmialiśmy się, a ja z powrotem spakowałam swoje rzeczy. - Ona raczej nie chce wyjeżdżać...
  Angie jak na zawołanie zrobiła minę w stylu "Nie mów do mnie, mam cię w dupie". Przywołałam sunię do siebie, a ona przyszła do mnie ze spuszczoną głową.
- Ona jest jak człowiek... Teraz chyba przeklina - powiedział rozbawiony Lucas. - Zbieramy się.

***

  Dojechaliśmy taksówką na lotnisko. Prawie się spóźniliśmy. W ostatniej chwili zdążyliśmy przed zamknięciem przejścia. Angel niestety musiała lecieć w przedziale dla zwierząt w klatce... Zostały ostatnie miejsca, przez co nie mogliśmy usiąść razem. Musiałam zająć miejsce obok jakiegoś bruneta. Był mniej więcej w moim wieku, może trochę starszy.
  Przywitałam się z nim, w końcu będziemy razem siedzieć przez kilka godzin.
- Siema, jestem Alice, a ty?
- No cześć, jestem Victor, ale wszyscy na mnie mówią Vic - odpowiedział brunet. - Też lecisz do Paryża?
- Nie, wiesz, ta połowa samolotu leci do Londynu - powiedziałam z bananem na twarzy.
- Bardzo zabawne - zaśmiał się i oparł na fotelu.
- Jadę na wymianę - uśmiechnęłam się.
- A skąd jesteś? - spytał chłopak.
- Z Australii - odpowiedziałam.
- A ja lecę zrobić niespodziankę mojej przyjaciółce.
- A to bardzo miłe - uśmiechnęłam się do niego.
- Dobra, ja idę do łazienki.
- Spoks.
  Chwile po tym przeszedł koło mnie mój starszy brat Lucas. Radosny, z uśmiechem od ucha do ucha, dawno go tak szczęśliwego nie widziałam. Szybko pobiegłam za nim.
- Lucas, czekaj! - wydarłam się na cały samolot.
- Cześć młoda... - odkrzyknął.
  Nie zdążył dokończyć, gdyż jakaś idiotka musiała na niego wpaść i go popchnąć, a on upadł na podłogę.
- K*rwa! - zaczął się wydzierać.
  Chciałam tę debilkę zabić, ale musiałam pomóc bratu. Zanim zdążyłam podejść do niego, jakaś młodsza, ładna dziewczyna, na oko miała jakieś czternaście, piętnaście lat, podbiegła do niego z troską w oczach.
- Lucas, kto to jest? - spytałam z wyrazem obrzydzenia pomieszanego ze zdziwieniem.
- Madlen, siedzi obok mnie - odpowiedział podnosząc się z pomocą dziewczyny.
- Dobra... Gdzie jest ta szmata, która cię potrąciła? Mam ochotę ją zabić - powiedziałam rozglądając się na boki.
- Nie mam pojęcia, jakbyś nie zauważyła, byłem na ziemi.
- Muszę ją znaleźć i udusić za to co ci zrobiła! - wykrzyczałam pewnie.
- Coś się stało? - usłyszałam głos za sobą.
  Przez szyję przeszedł mi dreszcz. Odskoczyłam i wpadłam na Luca, przewracając go swoim ciałem.
- Czy ty jesteś normalna? - spytał chwytając się za obolałą głowę.
- Nie, ale za to mnie kochasz - wyszczerzyłam się do niego i zaśmiałam.
  Odepchnęłam się od jego głowy, dopychając ją do ziemi, po czym wstałam. Wyciągnęłam do niego rękę w pomocnym geście, a ten tylko patrzył na mnie jak na idiotkę.
- No co? - spytałam robiąc oczka szczeniaczka.
  W końcu chwycił moją rękę i podniósł się przewracając oczami, gdyż sam nie miał siły wstać.
- Wisisz mi fajkę - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Chyba śnisz. Nadal mi nie oddałeś całej paczki - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Kiedyś pewnie oddam, ale jeszcze sobie poczekasz.
- Dobra, nieważne. Idę się przespać...
- Nie radzę ci iść za nią, strasznie chrapie - powiedział Lucas do Victora.
- Wcale że nie! - odwróciłam się do nich plecami.
  Spojrzałam na ludzi w samolocie. Wszyscy na nas patrzyli i się przysłuchiwali. Kilku umierało ze śmiechu. Super, k*rwa, super! Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć, czułam jakby ktoś się na mnie gapił. Pewnie przez Luca chcą wiedzieć, czy serio chrapię... W końcu zasnęłam.

***

- K*rwa! - krzyknęłam wybudzając się ze spokojnego snu.
  Moje kasztanowe włosy ociekały wodą. Na bluzie i spodniach robiły się mokre zacieki.
- Po*ebało cię?! - wrzasnęłam otrzepując ręce z wody.
- Nie, wcale - powiedział z szatańskim uśmiechem. - Jesteśmy na miejscu.
- Nareszcie! - wstałam z uśmiechem i rozciągnęłam stare kości.
  Wzięliśmy Angie i wyszliśmy z lotniska. Czekała już na nas taksówka, która miała zabrać mnie i brata do naszego nowego domu. Victor i Madlen będą mieszkać ulicę dalej od nas, więc pewnie się jeszcze spotkamy. Pojechaliśmy we czwórkę taksówką na nasze osiedle. Pożegnaliśmy się z nimi i ruszyliśmy w stronę naszego bloku. Wjechaliśmy windą na ósme piętro (starzy jesteśmy, co będziemy łazić) i skierowaliśmy się do drzwi naszego mieszkania. Powitał nas mały korytarzyk. Błękitne ściany i podłoga z jasnego drewna bardzo go rozświetlała. Zaraz obok wejścia był wieszak na kurtki, a pod nim półka do butów. Po lewej stronie było przejście do kuchni. Sporej wielkości lodówka stała obok zlewu. Duży stół, a wokół niego postawione 6 krzeseł. Piekarnik dupy nie urywa... Obok niego jest zmywarka. Po prawej stronie umiejscowiony był salon. Jasna kanapa stała przy ścianie, a przed nią stolik do kawy. Telewizor wisiał na ścianie, a koło niego półki i regał. W końcu weszłam do swojego pokoju i puściłam psinę. Był piękny... Na przeciwko drzwi było wejście prowadzące na balkon. Na parapecie położyłam pudełka na różne pierdoły. Łóżko stało przy ścianie po lewej. Pościel miała kolor fioletowy, a dodatkowe kilka poduszek układało się w kolory tęczy. W nogach złożony był różowy, cieplutki koc. Naprzeciwko łóżka widniał wielki, plazmowy telewizor, a pod nim szafka, w sam raz do położenia na niej mojego Xbox'a. Na środku pokoju położono piękny, biały dywan. Obok drzwi mieściło się wejście do wielkiej garderoby, a po drugiej stronie do łazienki. Nad łóżkiem powieszone regały na książki, które już niedługo będą wypełnione po brzegi. Ze ściany wystawały cztery wieszaki do moich gitar. Na biurku, które stało po drugiej stronie wejścia stała lampka. Na nim położyłam mojego laptopa, a na ścianie powiesiłam ramki na zdjęcia. Wypakowałam swoje bagaże i uwaliłam się na łóżku. Chwilę potem położyła się na mnie Angie.
- Pewnie masz ochotę na spacer... - powiedziałam zrezygnowana.
  Wzięłam smycz i wyszłam z pokoju. Psina poczłapała wesoło za mną.
- Wychodzę z Angel! - krzyknęłam zamykając drzwi.
  Ruszyłam w stronę windy. Na jej drzwiach wisiała tabliczka z napisem "AWARIA".
- K*rwa mać! - wrzasnęłam wściekła. - Jeszcze mam po schodach zapi*rdalać?!
  Kopnęłam wejście i poszłam na schody. Przez całą drogę na dół klęłam pod nosem. Wyszłam na dwór i wzięłam głęboki wdech. Świerze powietrze wypełniło moje płuca dając przyjemne orzeźwienie. Poszłam w stronę parku, do którego drogę zapamiętałam jadąc taksówką. Weszłam przez wysoką bramę, a Angel podążyła za mną koło nogi. Usiadłam na ławce pod drzewem i odpięłam smycz Angie. W pewnym momencie sunia odbiegła od ławki.
- Angel! - krzyknęłam i pobiegłam za nią.
  Zdążyła dotrzeć do połowy parku, a następnie gwałtownie skręciła razem z jakimś czarnym psem. Zagapiłam się na nich i wpadłam na kogoś.
- Po*ebało cię?! - krzyknęliśmy jednocześnie siedząc na ziemi...

piątek, 25 listopada 2016

Prolog

Un, deux, trois, Allons dans les bois
Wesoła piosenka...
Quatre, cinq, six, cueillir des Cerises
Niewinna...
Sept, huit, neuf, Dans mon panier neuf
Dziecięca...
Dix, onze, douze, Elles will be toutes ses rouges
Ale nie zawsze...
Dobrze mamusiu?
Bezpieczna...
Tak kochanie
Chwila nieuwagi może się skończyć tragicznie...
Mamo!
Ciężarówka... Chwila nieostrożności... I koniec. Cisza.