sobota, 25 lutego 2017

Rozdział II

Cześć wam przepraszam że tak długo 
nie wstawiłam rozdziału, ale nie miałam weny.
Zapraszam was serdecznie do czytania,
komentarze też są mile widziane :)


  Spojrzałam na chłopaka. Miał on czerwone włosy sięgające do ramion i szare oczy. Patrzył na mnie ze złością i lekkim zdziwieniem ocierając głowę. Ubrany był w czerwoną koszulkę ze znanym zespołem rockowym, czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie. On także mi się przyglądał dopóki nie przerwał nam psiak chłopaka, który się na mnie rzucił i zaczął wylizywać moją twarz.
- Dosyć, dosyć! - zaczęłam krzyczeć śmiejąc się jednocześnie.
- Haha! - chłopak nie mógł ze śmiechu, ale gdy się uspokoił, wziął psa z mojej twarzy.
- Fajnego masz psa - zaśmiałam się.
- W końcu jest mój - uśmiechnął się.
  Wypadła mi paczka papierosów z kieszeni kurtki, a chłopak zdziwiony ją podniósł.
- To ty palisz? - spytał zszokowany chłopak.
- No pale, a co w tym takiego dziwnego - oznajmiłam. - Może chcesz jednego?
- Jeszcze pytanie, oczywiście że chcę, dawaj - powiedział z uśmiechem na twarzy wyciągając rękę po papierosa.
- Masz - dałam mu jednego, po czym sama sobie wzięłam.
- Rzadko się zdarza, że taka dziewczyna jak ty wiedziałaby co to papierosy, a tym bardziej paliła - uśmiechnął się łobuzersko chłopak.
- Jestem Alice - dałam mu rękę na przywitanie.
- Kastiel - podał mi swoją z zadziornym uśmiechem.
  Paliliśmy jeszcze przez jakiś czas, wiele przy tym rozmawiając. Dowiedziałam się o nim bardzo dużo rzeczy. Jest on w moim wieku, też gra na gitarze i ma nawet swój zespół. Dobrze nam się rozmawiało. Nie zauważyliśmy, że zrobiło się już późno i ciemno.
- Zrobiło się późno, lepiej już pójdziemy z Angel - powiedziałam.
- Gdzie się tak śpieszysz? - spytał chłopak z szyderczym uśmiechem. - Pójdziesz z nami do sklepu.
- Ok, dobra to chodź - oświadczyłam z uśmiechem.
  Ruszyliśmy w stronę sklepu monopolowego. Ja pilnowałam psów, gdy Kastiel wszedł do środka, ale ktoś na mnie wpadł.
- Hej, przepraszam, że na ciebie wpadłam - powiedziała. - Jestem Kate - dopowiedziała dziewczyna wyciągając do mnie rękę.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Ja jestem Alice - podałam jej rękę.
  Rozmawialiśmy, zapełniając czas, kiedy Kas siedział w sklepie, takie tam ploteczki... Nawet nie wiem, kiedy chłopak wyszedł ze sklepu z kilkoma pełnymi reklamówkami alkoholu i chipsów, chyba robi imprezę. Oczywiście musiał nam przerwać i się wtrącić.
- Siema Kate - przywitał dziewczynę.
- Cześć Kas. Podobno cię wywalili z domu - zaśmiała się szatynka.
- Tja... Właśnie robię imprezę na ochrzczenie nowego lokum. Przyjdziesz? - spytał.
- Chętnie, wyślij mi adres. Wiesz może gdzie jest Lysiu ? Znowu się zgubił ... - posmutniała dziewczyna.
- A kto to jest ten cały Lysiu ? - spytałam.
- Lysander to mój najlepszy przyjaciel, a Kate chłopak.
- Na pewno się znajdzie - próbowałam pocieszyć dziewczynę.
- Martwię się o niego - powiedziała smutna i przytuliła mnie.
- Trzeba mu kupić GPS - odezwał się Kas.
- Zostawię was i pójdę go poszukać...
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytałam.
- Dzięki ale... ty nie wiesz jak on wygląda... ale dziękuje, że chcesz mi pomóc.
- Ja go poszukam z tobą - powiedział czerwonowłosy.
- Pa Alice - powiedziała oddalająca się Kate, a za nią Kastiel.

***

  Doszliśmy z Angel do naszego bloku w jakieś 15 minut. Weszłyśmy po schodach na górę do mieszkania, a następnie poszłyśmy do kuchni. Na lodówce wisiała przylepiona karteczka od mojego brata, że nie będzie go dzisiaj i wróci jutro wieczorem. Poszłam do swojego pokoju. Postanowiłam poczytać jakąś książkę. Wzięłam ,,Jumper'' i porwałam się w trans czytania do chwili, gdy przerwała mi moja sunia.
- Angel!!!! - krzyknęłam, a ta jak tornado przebiegła mój pokój i zaczęła szczekać jak szalona na balkonie.
  Zastanawiając się o co chodzi, wstałam i poszłam za nią na balkon. Nie mogłam uwierzyć, kto koło mnie mieszka. Był to palący papierosa Kastiel.
- Podzieliłbyś się, a nie - uśmiechnęłam się do niego.
- Alice!? - spojrzał na mnie jak by zobaczył ducha.
- Siema Kas - przywitałam go z uśmiechem.
- A ciebie co tu cię przywiało? - zapytał.
- Wiatr - uśmiechnęłam się.
- No co ty? - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie no, przeprowadziłam się tu dzisiaj ze swoim starszym bratem, a ty?
- Ja też niedawno się tu przeprowadziłem, ale ja na szczęście mieszkam sam. Wcześniej mieszkałem z rodzicami w domu jednorodzinnym, ale mnie wywalili, bo ich zdaniem robiłem za dużo imprez i hałasu. Teraz mam spokój, a jak już rozmawiamy, to może wpadniesz jutro na imprezę? - zapytał chłopak.
- A wpadnę - powiedziałam. - O której jest impreza?
- O 19, ale możesz przyjść wcześniej - powiedział z zalotnym uśmiechem.
- Okey, to do jutra - powiedziałam uśmiechając się do niego i poszłam w stronę swojego pokoju.
  Ułożyłam książkę z powrotem na regał. Zrobiło się już trochę późno, a ja byłam trochę zmęczona, może dlatego, że było po 1 w nocy... Postanowiłam wziąć krótkie czarne spodenki i białą koszulkę do spania. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż, uszykowałam sobie ręcznik oraz związałam włosy w koka, po czym wzięłam prysznic. Zmęczona poczłapałam do łóżka i zasnęłam.

****

  Obudziłam się niespodziewanie o godzinie 8. Wstałam i poszłam się ogarnąć do łazienki. Wzięłam z szafy cienką bluzkę bez rękawów, do tego krótkie spodenki oraz jedne z moich ulubionych sportowych butów. Wzięłam również Angel. Przypięłam jej smycz. Ubrałam strój i wyszłam z domu na mały jogging do parku z sunią. Chciałam też z powrotem pobiegnąć do sklepu po zakupy. Z tymi zakupami pobiegłam z powrotem do mieszkania. Mam jeszcze trochę czasu do imprezy, a dokładniej 2 godziny. Angel została na balkonie, a ja poszłam po moją prostownicę, którą zostawiłam w szafie. Wyprostowałam sobie włosy i poszłam do łazienki. Wyjęłam z kosmetyczki potrzebne przybory do makijażu. Zrobiłam lekki makijaż i gotowa wyszłam z łazienki, po czym poszłam do garderoby po jakąś sukienkę. Wybrałam czarną, rozkloszowaną kreację z koronką i wyciętymi plecami. Nalałam wodę i nałożyłam jedzenie Angel do misek. Było jeszcze 30 minut do imprezy, ale postanowiłam przyjść wcześniej, więc gotowa wyszłam. Zakluczyłam mieszkanie i delikatnie zapukałam do drzwi obok.
- O jesteś - powiedział chłopak otwierając mi drzwi.
- Cześć Kastiel - przywitałam go radośnie, po czym weszłam do środka.
- Choć, pokażę ci całe mieszkanie - powiedział chłopak.
  Staliśmy na początku korytarza. Ściany miały biały kolor, a podłoga była z jasnego drewna. Przy drzwiach wisiał wieszak, na którym powiesiłam swoją kurtkę. Razem z chłopakiem poszliśmy do jego pokoju. Ściany były koloru szarego, pomieszanego z czarnym. Miał, tak jak ja, naprzeciwko drzwi wejściowych okno balkonowe. Koło wejścia do pokoju po prawej stronie znajdowały się drzwi, które prowadzą do garderoby chłopaka. Po lewej stronie od wejścia miał powieszoną gitarę elektryczną. Pomiędzy gitarą, a wielkim plakatem z jakąś dziewczyną, na którym było pełno dziur od lotek, wisiał plazmowy telewizor, a pod nim była czarna komódka. Nad telewizorem była półka, na której były filmy. Naprzeciwko plakatu stało ogromne łózko, na którym zmieściłyby się jakieś 3 osoby. Koło łózka znajdowały się biurko, na którym leżał laptop i lampka. Następnym pomieszczeniem do którego zaprowadził mnie chłopak była kuchnia połączona z salonem. Po prawej stronie od wejścia był salon, a po lewej kuchnia, która była w kolorach biało-czarnych i szarych płytkach. W kuchni, po lewej stronie, znajdowała się ogromna, biała lodówka, a koło niej i nad nią było pełno szafek. W jednej z szafek był zlew. Koło blatów był piekarnik, nad którym znajdował się okap, i zmywarka. Na środku stał stół z 6 krzesłami. Za stołem mieściło się okno. W salonie natomiast znajdowała się w rogu rozkładana kanapa narożnikowa, koło której stał stolik, naprzeciwko którego wisiał ogromny telewizor. W salonie przeważały kolory szary i biały. Nad narożnikiem znajdowało się okno. W pokoju gościnnym stało łóżko, a naprzeciwko drzwi widniało okno. Po prawej stronie były prowadzące do toalety drzwi. Chłopak ma ładnie urządzone mieszkanie. Rozmawialiśmy przez jakiś czas dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Moim oczom ukazał się chłopak o białych włosach oraz dwukolorowych oczach. Jedno oko było koloru szmaragdowego, a drugie złote. Ma na sobie ubrania dość nietypowe, wiktoriańskiego stylu.
- Witaj, jestem Lysander - oznajmił chłopak, po czym ucałował moją dłoń.
- Cześć, Alice, miło mi - powiedziałam zarumieniona.
  Kilka minut temu nie powiedziałabym, że istnieją jeszcze dżentelmeni. Powiedziałabym, że już wyginęli, jednak się myliłam. Rozmawiałam chwilę z chłopakami. Dowiedziałam się, że Kastiel z Lysandrem mają swój zespół. Lysander komponuje i śpiewa, a Kastiel gra na gitarze elektrycznej. Jest to właśnie ten sam chłopak, którego szukała Kate. Chłopak jest roztrzepany, ale to tak jak ja. Często gubi swój notatnik, w którym zapisuje teksty piosenek i różne inne ważne rzeczy. Bardzo go polubiłam, czuję, że możemy się zaprzyjaźnić.
- Gdzie masz Rozalię i Lea? - spytał Kastiel.
- Zaraz przyjdą - odpowiedział Lysander.
  Jak na zawołanie ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Była to piękna dziewczyna o długich białych włosach. Ma złote oczy. Jest ubrana w cudowną czarną sukienkę, a na nogach ma czarne szpilki. Ma na imię Rozalia, w skrócie Roza. Towarzyszył jej chłopak o czarnych włosach, jak się okazało, jest to starszy brat Lysandra. "Leigh" lecz wszyscy mówią do niego Leo. Białowłosa jest dziewczyną Lea. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęli się wszyscy schodzić. Po chwili zobaczyłam Kate przy barze. Chciałam podejść, ale zauważyłam Kate na parkiecie z Lysandrem. To jest nie możliwe, czy ja mam jakieś zwidy? - pytałam sama siebie. Ktoś znienacka próbował mnie przestraszyć był to oczywiście Kastiel.
- Ej, słuchaj, czy ja mam jakieś deja vu? - spytałam.
- Możliwe - zaśmiał się.
- Widzę dwie Kate!!! - krzyknęłam.
- Jest tylko jedna Kate - powiedział z uśmiechem.
  Chłopak kazał mi iść za sobą do baru.
- Cześć Cassi, przedstawiam ci Alice - powiedział.
- Cześć - przywitała się.
  Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Wzięliśmy wódkę i chwilę piliśmy.
- Idziemy zapalić za bloki? - spytał chłopak.
- No oczywiście, że tak - oznajmiłam z uśmiechem.
  Zostawiliśmy dziewczynę i wyszliśmy za bloki, a tu słychać jakieś dziwne odgłosy. Podeszliśmy bliżej i ujrzałam Dake'a z mojej klasy w Australii i dziewczynę o rudych włosach...
- Dakota?! - zaczęłam się tarzać ze śmiechu.
- Iris?! - zdziwił się chłopak, po czym też się zaczął tarzać ze śmiechu.
  Obydwoje podskoczyli, gdy nas zobaczyli. Zawstydzona dziewczyna schowała się i ubrała swoje rzeczy, a Dake się tylko patrzył to na mnie, to na Kastiela. Zadowolony i oczywiście śmiał się z dziewczyny.
- Cześć Kas - powiedziała cała czerwona i zawstydzona.
  Kastiel nic jej nie odpowiedział, tylko się śmiał.
- Siema piękna - uśmiechnął się Dakota. - Choć, odwalmy się od tych debili i pójdźmy do kina.
- Spadaj Dake!!! A debilem to tu jesteś ty! - krzyknęłam.
  Dake pociągnął mnie za rękę, a Kastiel zareagował i dał mu z liścia, po czym kopnął go w klejnoty.
Chłopak tarzał się z bólu.
- I dobrze ci tak!!! - krzyknęłam.
- Zobaczysz, pożałujesz, że go wybrałaś a nie mnie!!! - krzyknął blondyn.
- Dziękuję ci Kastiel - wyszeptałam mu do ucha przytulając się do chłopaka.
  Zostawiliśmy go samego na ziemi. Dziewczyna już zdążyła uciec.Weszliśmy z powrotem do mieszkania chłopaka. Jak gdyby nigdy nic chłopak pociągnął mnie na parkiet. Tańczyliśmy do wolnej piosenki. Wyszłam z pokoju chłopaka, chciałam pójść już do domu, a po drodze spotkałam Lysandra z Kate, którzy mnie zatrzymali.
- A ty gdzie? - powiedziała dziewczyna.
- Idę do domu - odpowiedziałam.
- Po śniadaniu - powiedziała Kate, pociągając mnie do mieszkania.
- Alice, pójdziesz obudzić Rozalię i Leo w pokoju obok Kastiela?
  Zapukałam do drzwi, nikt nie odpowiadał. Weszłam, a oni jeszcze spali.
- Pobudka - krzyknęłam.
- Już, już, wstajemy - powiedział zaspany Leo.
- Lysander zrobił śniadanie.
- Zaraz dojdziemy tam do was - powiedziała Roza. - Ali poczekaj, może chcesz iść ze mną i Kate na zakupy? - spytała dziewczyna.
- Pewnie, chętnie pójdę z wami na zakupy, kocham zakupy - powiedziałam z błyskiem w oku.
- Tylko uważaj na Kate, przesadza na zakupach, nie zdziw się, jak nie nadążysz - oznajmiła Rozalia.
  Wyszłam z szerokim uśmiechem na twarzy. Dołączyłam do reszty w jadalni i usiadłam między Kate a Kasem. Na śniadanie Lysander zrobił dla nas kanapki. Wszyscy zaczęli już jeść, nie czekając na Rozalie i Leo, którzy po kilku minutach do nas dołączyli.
- No nareszcie raczyliście przyjść - krzyknęła Kate.
  Oboje się przysiedli do stołu koło Lysandra. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę.
- O której chcecie iść na zakupy? - spytałam.
- Może tak po 14 - powiedziała Roza.
- Alice, ty też idziesz z nami? - zapytała szatynka.
- Tak idzie, zaprosiłam ją - oznajmiła z uśmiechem białowłosa.
  Po chwili wszyscy już zjedliśmy i posprzątaliśmy po sobie.
- No to my już pójdziemy - powiedziała Roza.
- My też już się zbieramy - oznajmił Lysander.
  Pożegnaliśmy się wszyscy po czym zostałam sama z Kastielem. Zostałam jeszcze chwilę z nim i pomogłam mu posprzątać.
- Fajnie, że zostałaś mi pomóc - powiedział z uśmiechem. - Ja idę się wykąpać, jak chcesz, możesz iść ze mną - dopowiedział po chwili z zalotnym uśmiechem.